rozwiń zwiń
PureLogos

Profil użytkownika: PureLogos

Chrzanów Mężczyzna
Status Czytelnik
Aktywność 7 godzin temu
273
Przeczytanych
książek
273
Książek
w biblioteczce
272
Opinii
3 323
Polubień
opinii
Chrzanów Mężczyzna
eros jest splataniem się, logos - różnicującą wiedzą, wyjaśniającym światłem; eros - powiązaniem, logos - odróżnianiem i oderwaniem, bezstronnością ------------------------------------------------------------------------------------------------------- Lubię czytać. Pisać też lubię. Zatem piszę o książkach. Robię to głównie dla własnej rozrywki. Niestety, pamięć ludzka jest ograniczona i z czasem zapominamy o książkach, które przeczytaliśmy. Dlatego postanowiłem, że o każdej książce, którą przeczytam, postaram się coś napisać. Dzięki temu kiedyś będę mógł przypomnieć sobie, o czym była dana lektura, co mnie w niej zainteresowało lub zaciekawiło, a co rozczarowało. A jeśli komuś lektura moich tekstów przyniesie jakąś korzyść, tym lepiej. Zaznaczam od razu, że mogę mieć tendencję do artykułowania własnych przemyśleń daleko odbiegających od właściwej treści książki. :) Mogę również tworzyć odstraszająco długie teksty, choć staram się jak mogę skracać, obcinać i usuwać "nadmiarową" treść, aby zmieścić się w maksymalnie dwóch stronach formatu A4, co i tak jest chyba znacznym przekroczeniem "normy".

Opinie


Na półkach:

Zbiór opowiadań Jose Marii Arguedasa, wydany w 1979 roku przez Państwowy Instytut Wydawniczy pod tytułem „Ludzka miłość”, to szeroki przekrój tej formy twórczości peruwiańskiego pisarza. Tomik otwierają jego trzy młodzieńcze opowiadania z lat 1933-1934, pierwotnie wydane pod tytułem „Woda” („Aqua”). Do tych opowiadań polski wydawca dołączył wybór kolejnych, pisanych już w latach 50. i 60. XX wieku. Zamknięciem tomu są natomiast zupełnie odmienne tematycznie opowiadania z cyklu „Ludzka miłość”, które Arguedas ukończył w roku 1966, parę lat przed swoją samobójczą śmiercią. W sumie w książce znajdziemy trzynaście opowiadań, z czego dziewięć przyporządkowano do zbioru „Woda”, a cztery do „Ludzkiej miłości”.

Zanim przejdę dalej, koniecznie trzeba poświęcić kilka słów osobie peruwiańskiego pisarza, gdyż jego twórczość silnie nasycona jest wątkami autobiograficznymi, co szczególnie widać w pierwszych jego opowiadaniach. Arguedas był synem białego adwokata, ale swoje lata dziecięce spędził pośród Indian z plemienia Keczua. W okresie tym poznał nie tylko język, ale także chłonął oryginalną kulturę tego ludu (sposób myślenia, pieśni, podania, obyczaje). Co najbardziej zaskakujące, język hiszpański opanował on dopiero w wieku nastolatka, co nie przeszkodziło mu w zostaniu jednym z najsławniejszych pisarzy latynoamerykańskich. Zatem właśnie w trudnym dzieciństwie pisarza ukryte są korzenie głębokiej fascynacji kulturą ludu Keczua, której później stał się znakomitym badaczem i popularyzatorem. A wszystko zaczęło się właśnie od opowiadań, które zostały zaprezentowane polskiemu czytelnikowi w tłumaczeniu Andrzeja Nowaka.

Zbiór „Woda” bierze swój tytuł od pierwszego z opowiadań, w którym centralną rolę pełni podział wody dokonywany przez lokalnego mistis, tj. bogatego białego latyfundystę, między indiańskich comuneros. Pisarz opisuje zajścia w miasteczku San Juan z punktu widzenia małoletniego chłopca o białym kolorze skóry, który żyje razem z członkami komuny. To bardzo częsta forma narracji, którą Arguedas przyjmuje w swoich opowiadaniach. Ów mały chłopiec o odmiennym od otoczenia kolorze skóry to oczywiste nawiązanie pisarza do wątków z własnego życia.

Opowiadania zebrane w części „Woda” odsłaniają kilka popularnych motywów i tematów, które peruwiański pisarz poruszał w swojej twórczości. Jednym z najważniejszych jest ukazanie skrajnie nierównego stosunku między bogatymi kreolami, a lokalnymi wspólnotami Keczua. Rasizm, dyskryminacja, przemoc i zastraszanie - to smutny obraz świat, w którym jednostka, posiadająca bogactwo, władzę i poczucie bezkarności, potrafi zastraszać i terroryzować z reguły pokornych mieszkańców ayllu (gmina, wspólnota Indian). W konflikcie tym Arguedas mocno staje po stronie poniżanych Keczua, czego daje wyraz wkładając w myśli chłopca-narratora żarliwą nienawiść do krzywdzących lud mistis.

Tchórzostwo i bierność Keczua to problem niemal stale istniejący w opowiadaniach Arguedasa, który dostrzega przedziwną uległość rdzennej ludności wobec przedstawicieli kreolskiej warstwy rządzącej („Comuneros to tchórze; tylu ich jest, a boją się jednego obywatela.”). W opowiadaniu „Orovilca” temat ten zakamuflowany jest pod postacią konfliktu dwóch chłopców w szkole, w którym przeciwnicy symbolizują sprzeczność świat Keczua oraz kreolskiej elity. I tutaj sympatia młodocianego narratora jest po stronie Salcedo, a nie jego prześladowcy - Wilstera. W innym opowiadaniu („Warma kuyay”) panicz-chłopiec stara się pobudzić „królicze” serca comuneros do stawienia oporu wobec władzy lokalnych bogaczy nad andyjskimi komunami. Bezskutecznie. Indianin Keczua o imieniu Kutu, bohater tego opowiadania, opuszcza hacjendę, aby uniknąć otwartego konfliktu o kobietę z jej właścicielem.

Z biegiem czasu można jednak zaobserwować pewną ewolucję poruszanych przez Arguedasa tematów. W pierwszych opowiadaniach widać postawę młodzieńczego buntu wobec społecznej niesprawiedliwości i skrajnie niekorzystnego położenia rodzimej ludności w Peru. W kolejnych następuje jednak stopniowe odejście od tego nieco idealistycznego i młodocianego buntu na rzecz prezentacji duchowości i obyczajów Keczua, czego najpiękniejszym przykładem jest utwór „Zgon Rasu-Niti”. W opowiadaniu tym Arguedas w niezwykle mistyczny sposób przedstawił odejście dansak'a - indiańskiego tancerza natchnionego przez samego Wamani, boga gór w mitologii Keczua. Umierający Rasu-Niti podejmuje tutaj swój ostatni taniec, aby przekazać swojemu ziemskiemu następcy ducha, który mieszka w jego ciele i prowadzi go w tańcu. Odejście starego i nastanie nowego dansak'a można zatem odczytywać jako proces przekazywania z pokolenia na pokolenie tradycji oraz obyczajów ludu. Muzyka i nierozerwalny z nią taniec jest bowiem bardzo istotnym elementem kultury andyjskiej, co zresztą można obserwować w czasie corocznego karnawału. W mojej ocenie opowiadanie to jest najlepszym z całego cyklu, choć jednocześnie też najmniej zrozumiałym dla europejskiego odbiorcy.

Całkowitą zmianę klimatu zapowiada ostatnie opowiadanie z części „Woda”, które można potraktować jak wstęp do cykl powiązanych tematycznie opowiadań „Ludzka miłość”. Cykl ten to późny etap twórczości pisarza. Choć narratorem nadal jest tutaj mały chłopiec o imieniu Santiago, to jednak nie wyraża on już dziecinnego buntu wobec społecznej niesprawiedliwości, ani fascynacji obyczajowością Keczua, ale odsłania przed czytelnikami proces stopniowej inicjacji seksualnej. Tytułowa ludzka miłość jest tutaj potraktowana w swoim czysto cielesnym charakterze. Arguedas w czterech opowiadaniach ukazuje świat właśnie takiej miłości, opartej tylko i wyłącznie na zaspokojeniu fizycznych potrzeb. Zapewne i tutaj pisarz przemyca do swojej twórczości jakieś obserwacje z lat dziecięcych, ukazując dalekie od romantycznej otoczki zaspokajanie chuci w komunach Keczua. Widoczna w tych opowiadaniach brutalność i całkowita przedmiotowość stosunku seksualnego uderza we współczesnego czytelnika najmocniej.

Od strony warsztatowej proza Arguedasa jest dość specyficzna, gdyż pełno w niej „keczuanizmów”, a więc wyrażeń i określeń zaczerpniętych z języka keczua. Na szczęście polski tłumacz zamieścił słowniczek, który wyjaśnia znaczenie użytych określeń. Do tego styl narracji zastosowany w opowiadaniach, w którym, jak już wspominałem, najczęściej pojawia się postać małego chłopca, jest pełen zdrobnień i typowo dziecięcego sposobu wyrażania się. Natomiast cały urok tych utworów skryty jest, z jednej strony, w egzotyce i folklorze poruszanych tematów, a z drugiej - w bardzo plastycznym oddaniu andyjskiego świata. Peruwiański pisarz nie tworzy tutaj przesadnie rozbudowanych opisów, ale te, które wychodzą spod jego pióra, są niezwykle sugestywne i ukazują tak inny od naszego świat Keczua: zapadłych andyjskich miasteczek, głębokich wąwozów z rwącymi rzekami czy górskich szczytów pokrytych śniegiem, do których osiadli u ich podnóży ludzie wznoszą swoje modły o pomyślność dla całego ayllu. To mistyczny świat, do którego na krótką chwilę zaprasza nas Jose Marii Arguedas. Zdecydowanie warto z tego zaproszenia skorzystać.

Zbiór opowiadań Jose Marii Arguedasa, wydany w 1979 roku przez Państwowy Instytut Wydawniczy pod tytułem „Ludzka miłość”, to szeroki przekrój tej formy twórczości peruwiańskiego pisarza. Tomik otwierają jego trzy młodzieńcze opowiadania z lat 1933-1934, pierwotnie wydane pod tytułem „Woda” („Aqua”). Do tych opowiadań polski wydawca dołączył wybór kolejnych, pisanych już w...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Wpadła mi w ręce dość leciwa już książka pod tytułem „Przerwana dekada”, a dokładniej wywiad-rzeka o takim tytule, jakiego Edward Gierek (1913-2001), pierwszy sekretarz KC PZPR w latach 1970-1980, udzielił Januszowi Rolickiemu zaraz po upadku komunizmu w Polsce. Był to rok 1990. Z ciekawości postanowiłem sprawdzić, cóż ciekawego do powiedzenia miał towarzysz Gierek u zarania III RP.

Zacznijmy od formy. Wywiad-rzeka rządzi się bowiem swoimi prawami. Z reguły takie obszerne wywiady przeprowadza się ze znanymi osobistościami życia społecznego, w których w centrum zainteresowania jest przede wszystkim osoba udzielająca wywiadu. To sprawa jasna jak słońce i nie ma w tym stwierdzeniu nic odkrywczego, ale warto jednak pamiętać, że wywiad-rzeka rzadko kiedy przybiera formę wyraźnie krytyczną wobec swojego bohatera. Z reguły bowiem samo już jego udzielenie poprzedzone jest długimi rozmowami wstępnymi, a efekt końcowy podlega autoryzacji. Tym samym wywiad tego typy najczęściej ma nam „sprzedać” taki wizerunek danej postaci, na jakiego opublikowanie wyrazi zgodę osoba go udzielająca. A to nie zawsze musi być przecież obraz w pełni odpowiadający rzeczywistości. Szczególnie jeśli udziela go polityk.

Ale wróćmy do „Przerwanej dekady”. Osobą, która przeprowadziła wywiad z Edwardem Gierkiem, jest Janusz Rolicki, dość znany w okresie PRL-u dziennikarz, członek PZPR, daleki od skrajnych nurtów opozycyjnych, choć potrafiący zdobyć się na potępienie stanu wojennego w Polsce. Pan Rolicki jest w zasadzie idealnym rozmówcą dla byłego pierwszego sekretarza (dodatkowo łączy ich wspólna niechęć do ekipy gen. Jaruzelskiego), gdyż to dziennikarz dobrze wiedzący, jakich pytań lepiej nie zadawać. Wywiad-rzeka przebiega zatem według powtarzalnego schematu, w którym Rolicki zadaje - przeważnie krótkie - pytanie, po czym słucha znacznie dłuższej odpowiedzi swojego rozmówcy. Czasami zdarzy się bardziej szczegółowe dopytanie o jakąś kwestię lub powrót do porzuconego w wyniku dygresji wątku, ale w zasadzie przebieg wywiadu daleki jest od tego, do czego przywykliśmy aktualnie. I rzeczywiście, nie jest to bynajmniej dziennikarstwo współczesne, w którym dziennikarz bardzo często chce być ważniejszy od swojego rozmówcy. Przeciwnie, pan Rolicki to taki trochę dziennikarz „z minionej epoki”, więc trudno w jego pytaniach znaleźć takie, które wyraźnie przycisnęłoby Gierka do ściany i zmusiły go do lawirowania. Myślę zresztą, że na taką formę wywiadu pierwszy sekretarz z pewnością by się nie zgodził. Inna sprawa, że ten „staroświecki” styl wywiadu Janusza Rolickiego nawet przyjemnie rezonuje ze współczesnymi wywiadami, w których przerywanie rozmówcy w połowie wywodu jest w zasadzie normą. Ot, jak to zwykle w życiu bywa - są plusu, są minusy.

A więc skoro było o formie, przejdźmy do treści wywiadu. Gierek opowiada autorowi swoje życie w ujęciu chronologicznym, rozpoczynając od młodości spędzonej we Francji i Belgii, gdzie pracował jako górnik, i gdzie też stawiał pierwsze kroki polityczne w ruchu komunistycznym. Następnie przechodzimy do jego kariery już w Polsce Ludowej, gdzie najpierw został działaczem komunistycznym na Śląsku, a następnie - na fali zdobytej w partii popularności - zastąpił na stanowisku I sekretarza KC PZPR Władysława Gomułkę (po wydarzeniach grudniowych w roku 1970). Duża część wywiadu dotyczy zakulisowych gier wewnątrz partii zarówno w momencie wyboru Gierka na najważniejsze stanowisko w ramach komunistycznego państwa, jak i późniejszym jego zastąpieniu przez Stanisława Kanię w roku 1980, już po powstaniu NSZZ Solidarność. To w zasadzie najciekawszy wątek wywiadu, w którym sam sekretarz przekazuje obraz stosunków panujących w gruncie rzeczy tylko pozornie zjednoczonej partii.

Przejdźmy jednak do kontrowersji. Pierwsza pojawia się w stosunku Gierka do stalinizmu, jako systemy sprawowania władzy. Okazuje się bowiem, że w zasadzie to Gierek nie popierał metod Józefa Stalina, a likwidację KPP w latach 30. uznał za dziejową niesprawiedliwość. Nie przeszkodziło to jednak mu w zaangażowanie się w działalność PZPR, która przecież u zarania swego powstania stosowała metody stalinowskie. Najważniejszym argumentem Gierka, który pada jako ostateczne alibi kilkukrotnie w trakcie wywiadu, to fakt, że po Jałcie nie mogło być innej Polski niż komunistyczna. A każdy, kto uważał inaczej, był fantastą nieliczącym się z rzeczywistymi uwarunkowaniami. Cóż, z jednej strony argument ten jest argumentem słusznym - po oddaniu Polski w radziecką strefę wpływów przez Aliantów, rzeczywiście nie było żadnej innej alternatywy dla Polski Ludowej. Inna sprawa jednak, że udzielającemu wywiadu chyba dość łatwo przyszło pogodzenie wewnętrznego sprzeciwu wobec Stalina z działalnością w stalinowskiej partii. Tym samym okres lat 1945-1956 jest raczej przemilczany w wywiadzie, jako wyraźnie niewygodny dla rozmówcy i mogący zagrozić lansowanemu wizerunkowi Gierka jako polskiego patrioty.

A co Edward Gierek ma do powiedzenia na temat długów, które zaciągnął za swoich rządów? W zasadzie nie dziwi, że główną winą za ich powstanie obarcza okoliczności zewnętrzne, choć wspomina też o „przeinwestowaniu gospodarki”, co rzekomo miał naprawić „manewr gospodarczy”. Przyznajmy, że tzw. zima stulecia, która sparaliżowała kraj, oraz nieurodzaj w rolnictwie rzeczywiście mogły zaszkodzić rachitycznej gospodarce, ale diagnoza stawiana przez byłego pierwszego sekretarza jest tutaj niewystarczająca. Długów i porażki gospodarczej nie tłumaczy także „niska efektywność pracy”, której Gierek przypisał zasadniczą przyczynę kłopotów gospodarczych w drugiej połowie lat 70. Niska efektywność pracy nie była zresztą przyczyną, ale skutkiem funkcjonowania systemu socjalistycznego w Polsce. Także załamanie się „złotej dekady” Gierka bynajmniej nie tkwi w tym, że wzrostowi inwestycji w gospodarkę nie towarzyszył wzrost efektywności pracy, a przez to wzrost jakości i efektywności produkcji. W zasadzie socjalizm, jako ustrój gospodarczy oparty na klasycznej ideologii marksistowskiej, osiągnął szczyt swojego rozwoju w Polsce w epoce Gomułki. Dla przypomnienia i w wielkim uproszczeniu, komunizm był ruchem mającym zapewnić w teorii sprawiedliwy podział dóbr i poprawę losu klasy robotniczej, która w momencie kładzenia podstaw ideologii (pierwsza połowa XIX wieku) rzeczywiście była poddana ostrej presji ze strony kapitalistów i wspierających ich aparatów państwowych. Tylko że to była sytuacja z poprzedniego stulecia. Wraz z odejściem w przeszłość kapitalizmu czysto przemysłowego i coraz mocniejszej obecności sektora usługowego zaszła też zasadnicza zmiana położenia pracowników.

I tutaj dopatrywałbym się jednej z historycznych zasług Edwarda Gierka. Otóż ten wychowany we Francji i Belgii człowiek widział różnicę dziejowego rozwoju między Wschodem a Zachodem kontynentu, a jego program „rozwoju społeczno-ekonomicznego narodu” daleki był od idei międzynarodowego ruchu komunistycznego. Gomułka był zadeklarowanym przeciwnikiem kredytu zagranicznego, jako formy rozwoju gospodarki socjalistycznej. „Siermiężny socjalizm” towarzysza Wiesława był zatem doktrynalnie zgodny z ideologią marksistowską. Ale Gierek, otwierając gospodarkę na kredyt zagraniczny i związane z tym inwestycje, wpuścił do kraju coś, czego socjalistyczna ideologia nigdy nie zakładała - konsumpcjonizm. Jeśli ktoś zastanawia się, skąd sympatia starszego pokolenia do postaci Gierka i dekady lat 70., to wynika to najprawdopodobniej właśnie z tego powodu. Ludzie dostali rzeczy, o których za Gomułki nie mogli nawet pomarzyć. Ale ręcznie sterowana gospodarka planowana nigdy nie jest w stanie sprostać wymogom konsumpcyjnego społeczeństwa. Po prostu plany rozwoju kreślone na kilka lat do przodu powstają w oparciu o założenia, które mogą wkrótce ulec zmianie (np. wzrost kosztów obsługi kredytów walutowych). Pomijam już tutaj zupełnie zjawiska nieplanowane, takie jak oszustwa w raportach gospodarczych, kradzieże, marnotrawstwo czy wspomniane już uwarunkowania atmosferyczne. Edward Gierek, otwierając PRL na konsumpcję, podłożył minę z opóźnionym zapłonem pod cały system. Mina ta wybuchła przy pierwszym poważniejszym kryzysie gospodarczym, co też doprowadziło zresztą do jego upadku. Pomijam już w toku tego i tak skrótowego wywodu sytuację geopolityczną, w której gospodarka kraju podlega także wpływom czynników politycznych z zewnątrz, a dokładniej - z Moskwy. Oczywiście w wywodach Gierka ani śladu tego typu rozumowania. W zasadzie Gierek jest przekonany, że w momencie jego odsunięcia na boczny tor przez Kanię do spółki z Jaruzelskim kraj i gospodarka wychodziły już na prostą, a gdyby on pozostał nadal u steru partii, również problem zadłużenia zagranicznego udałoby się rozwiązać. Są to tezy w zasadzie nieweryfikowalne. Natomiast za późniejsze nawarstwianie się długów jawnie oskarża ekipę Jaruzelskiego.

Jak zatem sam siebie widzi towarzysz Gierek? Ano, jako w zasadzie szczerego i gorliwego patriotę, którego jedynym celem było dobro ojczyzny i narodu. A to, co w tym celu robił, nie zawsze mógł komunikować wprost ze względu na sytuację geopolityczną. Wszelkie wypatrzenia systemu, o jakich dane było mu wiedzieć, były przez niego zwalczane dla dobra ludzi. Cóż, nawet historycy epoki przyznają, że Gierek wydał kategoryczny zakaz używania broni palnej w stosunku do robotników, ale o innych formach przemocy już nie wspomina, zasłaniając się niewiedzą. Jest to oczywiście nieprawda, gdyż każdy z sekretarzy KC PZPR wiedział, iż rządy komunistyczne w Polsce oparte są o lufy radzieckich karabinów i czołgów, bez których ich władza w kraju nad Wisłą nie utrzymałaby się zbyt długo. Innymi słowy, Gierek nie przyznaje się do tego, że choć rzeczywiście za jego czasów nie strzelano do rodaków, to jednak „przewodniej roli partii” broniłby do upadłego. „Bo inaczej nie mogło być”. Cała tragedia polega tutaj na tym, że do momentu rozpadu ZSRR rzeczywiście, w momentach kryzysowych, graliśmy w swojego rodzaju rosyjską ruletkę.

Powszechna wiedza o epoce Gierka w zasadzie sprowadza się do długów, jakich jego ekipa zaciągnęła, a które Polska spłacała do roku 2012. Jest to jednak tylko jedna strona medalu. Czy tego chcemy, czy nie, trzeba przyznać, że pęd inwestycyjny Gierka podłożył podstawy pod rozwój Polski jako kraju przemysłowego. Oczywiście, poczynione inwestycje i zakupione licencje przeważnie były albo chybione, albo straszliwie przepłacone, ale na ich podstawie powstawały zakłady przemysłowe, elektrownie, drogi itp. Epoka Gierka to także historyczny boom inwestycji mieszkaniowych. To prawda, że bloki z wielkiej płyty ani nie były ładne, ani ekonomicznie najtańsze, ale jednak pozwalały oddawać rocznie do 300 tys. mieszkań, głównie w średnich i dużych miastach. Czekało się na nie długo, nieraz były felerne i brzydkie, ale jednak były. Bo były niezbędne dla rozwoju kraju. Jest to rzecz, której III Rzeczpospolita do dnia dzisiejszego nie rozumie. Po 89. roku państwa polskie abdykowało z rynku mieszkaniowego, czego smutne skutki zbieramy do dnia dzisiejszego, a niewiele wskazuje na to, aby miało się to diametralnie zmienić, mimo szumnych zapowiedzi z różnych stron sceny politycznej. Dlatego jeśli Gierek mówi, że nieprawdą jest, iż komunizm zrujnował Polskę, to ma ku temu pewne obiektywne podstawy. Epoka gierkowska przypieczętowała trwałe przekształcenie Polski z kraju rolniczego w kraj rolniczo-przemysłowy. A że fundamenty te były liche, przepłacone i w zasadzie można było to zrobić lepiej, to jest rzeczy oczywista. Jednego tylko nie uwzględnia - w ówczesnych uwarunkowaniach, gdy doktryna górowała nad prawami ekonomii, naprawdę ciężko byłoby to zrobić inaczej.

Ale kończąc już ten tekst, bo odbiegłem w sumie daleko od recenzowanej książki. Wywiad-rzeka z Edwardem Gierkiem to rzecz z dzisiejszego punktu widzenia w zasadzie historyczna. Echa tamtej epoki są już coraz słabsze w polskim dyskursie politycznym i ograniczają się właściwie do „pałowania się” na poziomie emocji i przyklejania gęby „komucha” w ramach całkowicie aktualnej walki politycznej. To ułatwia bardziej obiektywne podejście do książki Rolickiego. Oczywiście osoby reagujące na nazwisko Gierek = komunistyczny zdrajca raczej nie znajdą w tej książce nic ciekawego, ale cała reszta zainteresowanych powinna mieć okazję do ciekawej lektury, po której ukończeniu można nieco inaczej spojrzeć na najnowsza historię Polski. Wizerunkowe zabiegi Gierka są bowiem z współczesnej perspektywy dość proste do przejrzenia (Gierek z wywiadu to w sumie taki fajny, kierujący się własnymi zasadami i pracowity facet, którego wykiwali niewdzięczni współtowarzysze z partii), tym bardziej, jeśli posiadamy choćby podstawową wiedzę historyczną o tamtych czasach, więc pozostaje już tylko próba zrozumienia człowieka i motywów, którymi się kierował. Z zachowaniem jednak odpowiedniego poziomu czujności.

Wpadła mi w ręce dość leciwa już książka pod tytułem „Przerwana dekada”, a dokładniej wywiad-rzeka o takim tytule, jakiego Edward Gierek (1913-2001), pierwszy sekretarz KC PZPR w latach 1970-1980, udzielił Januszowi Rolickiemu zaraz po upadku komunizmu w Polsce. Był to rok 1990. Z ciekawości postanowiłem sprawdzić, cóż ciekawego do powiedzenia miał towarzysz Gierek u...

więcej Pokaż mimo to


Na półkach:

Ciężko jest być Najwyższym. Trzeba rządzić. I to rządzić sprawiedliwie, co również oznacza, że sprawiedliwie trzeba więzić, wieszać i rozstrzeliwać. Tak, ciężko być Najwyższym. Trzeba panować na wszystkim, projektować mundury żołnierzy, kupować broń i handlować mate, aby za zarobione pieniądze kupować jeszcze więcej broni. Ciężko wreszcie być Najwyższym, gdy kraj otaczają wrogowie, a i wewnątrz jego granic skryci są niegodziwcy, którzy ciągle spiskują przeciwko rządowi i rozwieszają po miastach złośliwe pamflety i szydercze karykatury. Ale mimo tych wszystkich trudów José Gaspar Rodríguez de Francia (1766-1840) pozostał Najwyższym aż do samego końca swego życia i przez nieco ponad ćwierć wieku żelazną ręką rządził Paragwajem, nadając temu państwu ów specyficzny, autorytarny ryt, który trwać będzie właściwe aż do czasów współczesnych.

Historyczna postać Wieczystego Dyktatora była główną inspiracją dla paragwajskiego pisarza, Augusto Roa Bastosa, do napisania monumentalnej powieści pod tytułem „Ja, najwyższy”. Książka ta uchodzi za dzieło jego życia i jest nie tylko monumentalna, ale także, pod pewnymi względami, monstrualna. Zupełnie jak postać człowieka, który lubił się określać mianem el supremo, czyli Najwyższy. Od razu trzeba zaznaczyć, że powieść Bastosa wcale nie jest rzeczą łatwą i przyjemną w lekturze. Wręcz przeciwnie, to wymagająca ogromnych pokładów cierpliwości i samozaparcia przeprawa przez literacką interpretację meandrów myślenia paragwajskiego dyktatora. Wystarczy bowiem przyjrzeć się stylowi narracji, aby od razu dostrzec, iż mamy do czynienia z dziełem nieszablonowym. Otóż powieść ta jest niby to zbiorem zapisków Najwyższego, którego dokonuje jakiś anonimowy kompilator. Oczywiście pod postacią tą skrywa się sam pisarz. Gwoli wyjaśnienia tej nietypowej konstrukcji powieści, trzeba dodać, że Francia miał obsesyjny wręcz zwyczaj skrupulatnego notowania wszelkich spraw związanych ze swoimi rządami. Jego osobiste archiwum obejmowało dziesiątki ksiąg, z których znaczna część spłonęła podczas pożaru pod koniec jego życia. Kompilator wciela się w powieści w rolę poszukiwacza pozostałości na pogorzelisku, wyciągającego kolejne nadpalone karty z zapisem przemyśleń dyktatora i uzupełniającego je tu i ówdzie własnymi wtrętami oraz autentycznymi dokumentami z epoki (listami, fragmentami pamiętników i relacji podróżniczych).

Powieść zaczyna się od rozmowy dyktatora z jego osobistym sekretarzem, Policarpo Patino, który również jest postacią historyczną. Ta dwójka będzie przewijać się przez karty powieści właściwie do samego końca. Na tle obłudnie wiernego i pokornego Patino pisarz odmalowuje wyniosły - żeby nie powiedzieć zadufany - i dominujący charakter Najwyższego. To postać przeświadczona o własnej misji dziejowej, którą to tylko on jest w stanie wypełnić. Całe swoje otoczenie traktuje w sposób paranoicznie podejrzliwy i z nieskrywaną pogardą. Dotyczy to szczególnie jego przeciwników politycznych, o których co do zasady nie ma najlepszego mniemania (delikatnie rzecz ujmując). W zasadzie w ten sam sposób traktuje swojego biednego sekretarza, nie szczędząc mu złośliwości oraz różnego rodzaju wyrzutów, a na końcu nawet dyktując mu jego własny wyrok śmierci. Meandry umysłowości Najwyższego poznajemy jednak nie tylko z jego „rozmów” z Patino, ale także z niby spisanych jego ręką przemyśleń na przeróżne tematy. Przemyślenia te czasami są tylko pretekstem dla pisarza do tworzenia kwiecistych i oryginalnych popisów literackich lub nieuchwytnych dla niehiszpańskojęzycznego odbiorcy zabaw słownych, tak trudnych do zachowania w procesie translacji.

Taka oto postać dyktatora ukazuje się nam z kart powieści i w zasadzie w jakimś stopniu musi ona odpowiadać historycznej prawdzie, skoro ówcześni podróżnicy nazwali Paragwaj pod jego rządami „Królestwem Grozy”. Dyktator zamienił bowiem porośnięty dżunglą kraj w samowystarczalne i zamknięte przed obcymi władztwo, w którym znane powiedzenie Ludwika XIV, iż „państwo to ja” nabrało zupełnie realnego znaczenia. Nie da się bowiem zaprzeczyć, że Francia w jakimś sensie stworzył kraj, którym potem władał przez długie lata. Początkowo bowiem junta rządząca Paragwajem przychylnym okiem zerkała w stronę sąsiedniej Argentyny i jej federacyjnych zapędów wobec „prowincji Asuncion”. Jednak przejęcie pełni władzy przez Najwyższego w roku 1814 na trwale zadecydowało o odrębności narodowej Paragwaju. Bardzo interesujące są tutaj analizy, jakie pisarz wkłada w usta lub głowę Franci, odnośnie jego spojrzenia na ówczesną sytuację geopolityczną w Ameryce Łacińskiej po zrzuceniu hiszpańskiej dominacji. To bardzo trzeźwa analiza możliwości i zagrożeń, jakie stanęły wobec tego stosunkowo małego kraju, jakim był - i w sumie jest nadal - Paragwaj. Widać zatem, że pisarz najpierw sam wytworzył w swojej głowie postać Francii, aby potem przelać to doświadczenie na karty powieści. I zrobił to bardzo przekonująco, gdyż jego literacka kreacja postaci Najwyższego jest w zasadzie wzorcowym szkicem osobowości obsesyjnie chorej na manię wielkości.

Wróćmy jeszcze na chwilę do języka i stylu utworu. Tak ja wspomniałem, język Bastosa nie ułatwia odbioru powieści. Czasami zdaje się, że pisarz wpada w jakiś literacki szał, który może w jakimś sensie oddawać też sposób myślenia dyktatora. Wspomniałem już o paranoicznych cechach jego osobowości, które wraz z wiekiem z pewnością mogły się pogłębiać. Dyktator, siedząc do późna w nocy w swoim archiwum, mógł przelewać na papier właśnie takie chaotyczne i nieuporządkowane myśli, w których mieszały się rozmaite wątki i problemy. To szaleńcze następstwo myśli jest zatem metodą literacką pisarza i polem do prezentacji własnego talentu. Do tego dzieło paragwajskiego pisarza nie jest też pozbawione elementów humorystycznych (absolutnie prześmiewcza scena rezygnacji dobosza Najwyższego, która bawi do łez) lub samo złośliwości pisarza pod własnym adresem. W powieści znajdziemy też odwołanie do wcześniejszego utworu Bastosa, a mianowicie do „Syna człowieczego”, w którym również postać Najwyższego była wspomniana. Wreszcie w powieści nie mogło zabraknąć elementów magicznych (np. odizolowana wioska, w której skazańcy zmieniali się w kamień, lub rozmów dyktatora ze swoim zdechłym psem Sułtanem).

Ze zrozumiałych względów w powieści przewija się mnóstwo nawiązań do historycznych wydarzeń. Dobrze jest znać przynajmniej w zarysie historię tego regionu, aby móc w pełni zrozumieć ich rolę. Szczególnie znajomość postaci historycznych zdecydowanie jest zalecana, gdyż nawet krótka kwerenda ich biografii ukaże ukryte w tekście znaczenia pewnych wydarzeń i motywów. A to szczególnie ważne dla zrozumienia postaci dyktatora, która była przecież przede wszystkim postacią polityczną, niekwestionowanym władcą swojego państwa, osadzoną jednak w konkretnej rzeczywistości historycznej.

Warto wreszcie wspomnieć o współczesnym dla momentu wydania powieści kontekście utworu. W gruncie rzeczy bowiem powieść „Ja, najwyższy” mogła być odczytana jako zawoalowana krytyka długoletniej dyktatury Alfredo Stroessnera, który władał Paragwajem jeszcze dłużej niż Francia - od 1954 do 1989 roku. Także jego rządy charakteryzowały się przemocą, prześladowaniami opozycji oraz terrorem. Bastos ukazując paranoidalne i momentami mocno karykaturalne rządy Najwyższego mógł jednocześnie uderzyć w ówczesną autorytarną władzę w Paragwaju. Warto dodać, że w momencie wydania powieści przebywał on od 1947 roku na emigracji w Argentynie, a anty-dyktatorska wymowa jego książki spowodowała jego kolejne wypędzenie. Tym razem do Europy. Do kraju mógł powrócić dopiero po odsunięciu Stroessnera od władzy w roku 1989. Co ciekawe, w powieści zabrakło wyraźnego i jednoznacznego potępienia postaci Franci ze strony pisarza. Dokonując interpretacji jego osobowości, pisarz chciał ukazać piętno, jakie odcisnął on na Paragwajczykach, którzy przez przytłaczający okres swojej historii kierowani byli przez autorytarnych przywódców. Ten nie do końca określony stosunek do Franci każe jednak przypuszczać, że ukryte ostrze politycznej wymowy utworu rzeczywiście miało całkiem współczesnego Bastosowi adresata.

W zasadzie ciężko mi jednoznacznie ocenić dzieło życia paragwajskiego pisarza. Z jednej strony jest to powieść bardzo trudna, wymagająca skupienia i uwagi oraz docenienia kunsztu literackiego i bogactwa języka. Zabaw słowne autora, rozwlekłe monologi, które wkłada w usta lub myśli dyktatora, niejako przesłaniają właściwą akcję powieści. O ile w ogóle o jakiejkolwiek akcji możemy mówić. Wszak Najwyższy jest przekonany, że w zasadzie może on przywoływać zdarzenia i myśli bez porządku chronologicznego. Wszak to on jest Najwyższym, więc kto może mu tego zabronić? Druga strona medalu to bardzo przekonująca, momentami wręcz genialna interpretacja postaci Wiecznego Dyktatora. Tak czy inaczej, na pewno jest to jedna z najważniejszych książek napisanych na kontynencie południowoamerykańskim i już z tego powodu warto się z nią zmierzyć. Rzecz godna polecenia.

Ciężko jest być Najwyższym. Trzeba rządzić. I to rządzić sprawiedliwie, co również oznacza, że sprawiedliwie trzeba więzić, wieszać i rozstrzeliwać. Tak, ciężko być Najwyższym. Trzeba panować na wszystkim, projektować mundury żołnierzy, kupować broń i handlować mate, aby za zarobione pieniądze kupować jeszcze więcej broni. Ciężko wreszcie być Najwyższym, gdy kraj otaczają...

więcej Pokaż mimo to

Więcej opinii

Aktywność użytkownika PureLogos

z ostatnich 3 m-cy
PureLogos
2024-05-11 21:15:21
PureLogos ocenił książkę Ludzka miłość na
8 / 10
i dodał opinię:
2024-05-11 21:15:21
PureLogos ocenił książkę Ludzka miłość na
8 / 10
i dodał opinię:

Zbiór opowiadań Jose Marii Arguedasa, wydany w 1979 roku przez Państwowy Instytut Wydawniczy pod tytułem „Ludzka miłość”, to szeroki przekrój tej formy twórczości peruwiańskiego pisarza. Tomik otwierają jego trzy młodzieńcze opowiadania z lat 1933-1934, pierwotnie wydane pod tytułem „Woda”...

Rozwiń Rozwiń
PureLogos
2024-05-05 15:48:43
PureLogos ocenił książkę Edward Gierek: Przerwana dekada na
6 / 10
i dodał opinię:
2024-05-05 15:48:43
PureLogos ocenił książkę Edward Gierek: Przerwana dekada na
6 / 10
i dodał opinię:

Wpadła mi w ręce dość leciwa już książka pod tytułem „Przerwana dekada”, a dokładniej wywiad-rzeka o takim tytule, jakiego Edward Gierek (1913-2001), pierwszy sekretarz KC PZPR w latach 1970-1980, udzielił Januszowi Rolickiemu zaraz po upadku komunizmu w Polsce. Był to rok 1990. Z ciekawoś...

Rozwiń Rozwiń
Edward Gierek: Przerwana dekada Janusz Rolicki
Średnia ocena:
6.2 / 10
215 ocen
PureLogos
2024-04-29 20:25:34
PureLogos ocenił książkę Ja, Najwyższy na
8 / 10
i dodał opinię:
2024-04-29 20:25:34
PureLogos ocenił książkę Ja, Najwyższy na
8 / 10
i dodał opinię:

Ciężko jest być Najwyższym. Trzeba rządzić. I to rządzić sprawiedliwie, co również oznacza, że sprawiedliwie trzeba więzić, wieszać i rozstrzeliwać. Tak, ciężko być Najwyższym. Trzeba panować na wszystkim, projektować mundury żołnierzy, kupować broń i handlować mate, aby za zarobione pieni...

Rozwiń Rozwiń
PureLogos
2024-04-20 14:32:27
PureLogos i mikro_czytelnia są teraz znajomymi
2024-04-20 14:32:27
PureLogos i mikro_czytelnia są teraz znajomymi
PureLogos
2024-04-19 22:56:19
PureLogos i Mariusz są teraz znajomymi
2024-04-19 22:56:19
PureLogos i Mariusz są teraz znajomymi
PureLogos
2024-04-14 21:48:49
PureLogos ocenił książkę Dziękuję za ogień na
6 / 10
i dodał opinię:
2024-04-14 21:48:49
PureLogos ocenił książkę Dziękuję za ogień na
6 / 10
i dodał opinię:

Tym razem w serii Prozy Iberoamerykańskiej przyszedł czas na Urugwaj. „Dziękuję za ogień” to powieść tamtejszego pisarza, Mario Benedettiego (generacja 45), w której przenosimy się do lat 60. XX wieku. Powieść - wyjąwszy kilka rozdziałów - jest w zasadzie introspekcją głównego bohatera, Ra...

Rozwiń Rozwiń
PureLogos
2024-04-08 19:20:45
PureLogos ocenił książkę Don Segundo Sombra na
7 / 10
i dodał opinię:
2024-04-08 19:20:45
PureLogos ocenił książkę Don Segundo Sombra na
7 / 10
i dodał opinię:

Lubię czytać o światach, które odeszły w zapomnienie. Takim nieistniejącym już światem jest południowoamerykańska pampa, czyli w przybliżeniu rozległy i równinny obszar leżący na pograniczu Argentyny, Urugwaju i Brazylii. A wszystko zaczęło się wraz z przybyciem na te tereny Europejczyków...

Rozwiń Rozwiń
PureLogos
2024-04-01 19:26:12
PureLogos ocenił książkę Egzamin na
7 / 10
i dodał opinię:
2024-04-01 19:26:12
PureLogos ocenił książkę Egzamin na
7 / 10
i dodał opinię:

„Egzamin” to pierwsza powieść jednego z najsławniejszych argentyńskich pisarzy, Julio Cortazara, i zarazem pierwsza tegoż autora, którą miałem okazje przeczytać. Książka została ukończona we wrześniu roku 1950, ale ówcześnie nie udało się jej wydać i dopiero po śmierci pisarza trafiła ona ...

Rozwiń Rozwiń
Egzamin Julio Cortázar
Średnia ocena:
6.8 / 10
133 ocen
PureLogos
2024-03-31 14:39:30
PureLogos i ksiazkowe_refleksje są teraz znajomymi
2024-03-31 14:39:30
PureLogos i ksiazkowe_refleksje są teraz znajomymi
PureLogos
2024-03-20 22:41:52
PureLogos ocenił książkę Generał martwej armii na
7 / 10
i dodał opinię:
2024-03-20 22:41:52
PureLogos ocenił książkę Generał martwej armii na
7 / 10
i dodał opinię:

Zapewne wielu z nas uważa, że w 1939 roku pierwsze wystrzały na kontynencie europejskim padły nad ranem 1 września podczas niemieckiej agresji na Polskę. W zasadzie nikt - lub prawie nikt - nie pamięta, że kilka miesięcy wcześniej (dokładnie 7 kwietnia 1939 roku) doszło do włoskiej inwazji...

Rozwiń Rozwiń
Czesław Miłosz Zniewolony umysł Zobacz więcej
Augusto Roa Bastos Syn człowieczy Zobacz więcej

Dodane przez użytkownika

Czesław Miłosz Zniewolony umysł Zobacz więcej
Augusto Roa Bastos Syn człowieczy Zobacz więcej
Imre Kertész Ostatnia gospoda. Zapiski Zobacz więcej
Benjamin Barber Dżihad kontra McŚwiat Zobacz więcej
Benjamin Barber Dżihad kontra McŚwiat Zobacz więcej
Benjamin Barber Dżihad kontra McŚwiat Zobacz więcej
Benjamin Barber Dżihad kontra McŚwiat Zobacz więcej

statystyki

W sumie
przeczytano
273
książki
Średnio w roku
przeczytane
34
książki
Opinie były
pomocne
3 323
razy
W sumie
wystawione
273
oceny ze średnią 7,4

Spędzone
na czytaniu
1 761
godzin
Dziennie poświęcane
na czytanie
44
minuty
W sumie
dodane
7
cytatów
W sumie
dodane
1
książek [+ Dodaj]